rozwijając się prawidłowo
łykałam powietrze
puste promile miłości
obwiędłe struktury
(nie)szablonowych zachowań
zasiały tysiące ziaren niepokoju
zamiast wzrastać
uskrzydlona fruwać w obłokach marzeń
spadłam w otchłań cierpienia
krusząc wytwory gehenny
spisywałam wszystkie zadry
w załączniku boga
bluszowatość rozchodząc się po bliznach
pozwala czasami na wyjście z kokonu
szept szeptem szeptów tęsknoty
maluję portrety silnych mentalnie
i walczę każdego dnia z przeznaczeniem
o każdy nowy oddech
o własną wartość ...
* z łac. Wierzę wbrew nadziei