Zuzanna po raz setny przejrzała się w lustrze. Nie mogła pozwolić, by na jej wyglądzie znalazła się jakakolwiek skaza. Włosy miała upięte w ciasny wysoki kok. Koszula nie miała nawet najmniejszego zagniecenia, a spódnica o idealnie dobranym kolorze i długości, układała się nienagannie. Gdy miała pewność, że jest gotowa do wyjścia, chwyciła za torebkę i wyszła z domu. Nie usłyszała za sobą żadnego pożegnania. Nigdy się nie zastanawiała dlaczego tak było, choć powinna. Przecież pamiętała, że miała kiedyś męża i córkę. Jednak w pewnym momencie oni po prostu zniknęli, a ona nie zastanawiała się, co się stało.
Dzień zapowiadał się jak zwykle. Jedzie do najlepszego biura w mieście, daje z siebie 200% i wraca do domu. Być może zostanie po godzinach, jeśli będzie taka potrzeba. Zamierzała w najbliższym czasie objąć stanowisko szefowej, dlatego pracowała dużo i o wiele ciężej od innych. Przed sobą miała cel i zamierzała zrobić wszystko, co konieczne, by go osiągnąć. Szefostwo miało jej dać nie tylko pieniądze, o których nawet nigdy nie śniła. Zyska szacunek i władzę. Być może będzie mogła podjąć jakieś korzystne współprace i wynieść firmę na światowy poziom. Tylko to się liczyło. Przeszła przez przejście dla pieszych, nawet się nie rozglądając. Nie czuła potrzeby, by to robić, skoro i tak to ona miała pierwszeństwo. Przed pójściem do metra, zajrzała jeszcze do sklepu. Wybrała dobrze wyglądającą kanapkę i podeszła do kasy. w sklepie, jak zwykle, nikogo nie było. Podała, a raczej rzuciła należną płatność i wyszła. Odwinęła papier, w który była zawinięta kanapka i uważając na to, aby nie ubrudzić swojego stroju, wgryzła się w jedzenie. Zeszła schodami do tunelu i poszła na odpowiedni peron metra. Dokończyła jedzenie i wyrzuciła papierek na podłogę. Nie dbała o to, że ledwie parę metrów dalej stał kosz. Po co miałaby o to dbać, skoro tak czy siak ktoś tu będzie sprzątał. Niecierpliwiła się. Nie lubiła czekać. w końcu wsiadła do metra. Wagon był pusty. Gdy znalazła się na odpowiedniej stacji, pospiesznie wyszła i zaczęła iść w stronę biura. Jej miejsce pracy znajdowało się w samym centrum miasta. Szła przez pusty chodnik. Wokół jej nie było nikogo, mimo że mieszkała w jednym z największych miast w kraju. Do pracy, zawsze szła tą samą drogą, była najkrótsza i mogła szybko znaleźć się w biurowcu. Nagle, uderzyła w coś...
Nie spodziewała się tego. Rozejrzała się, ale wokół dalej było pusto. ,,Co się stało?” pytała siebie. Poczuła, że ktoś, albo coś, dotyka jej oczu. Nie zdążyła zaprotestować, gdy nagle zauważyła przed sobą starszego mężczyznę. Podskoczyła przestraszona, widząc jak blisko znajdowała się jego twarz. Do jej uszu nagle zaczynały docierać dźwięki. Cofnęła się przerażona i obróciła głowę, jakby szukając wytłumaczenia tego dziwnego zdarzenia. Jednak, gdy to zrobiła, otrzymała jedynie więcej pytań niż odpowiedzi. Wokół niej byli... ludzie! Całe tłumy ludzi. Była oszołomiona, nie potrafiła zrozumieć skąd nagle tyle ich się pojawiło. Przecież przed chwilą cała ulica była pusta. Spojrzała z powrotem na mężczyznę. w ręku trzymał czarną opaskę. Chciała zadać jakieś pytanie, ale nawet nie wiedziała, o co powinna zapytać.
- Miała to Pani na oczach - zwrócił się do niej mężczyzna, pokazując jej opaskę
- Ja? A co to?
- Opaska na oczy - dziewczyna przewróciła oczami, przecież to sama widziała
- Słucham? - pytała zdezorientowana
- Większość ludzi je nosi - Zuzia rozejrzała się, faktycznie, ludzie którzy tłumami przechodzili obok niej, na oczach mieli założone czarne opaski
- Przepraszam, ale chyba dalej nic z tego nie rozumiem, poza tym, spieszę się do pracy.
- Proszę, niech Pani przyłoży - powiedział mężczyzna, jakby zupełnie nie wyczuwając pośpiechu kobiety. Mimo to, zrobiła to, co jej powiedział. Gdy przyłożyła na oczy czarną opaskę, ponownie była sama. Odgłosy ucichły, a ludzie zniknęli, tak jakby nagle zapadli się pod ziemię. Zdjęła opaskę i ludzie znów się pojawili. w głowie miała mętlik.
- Dlaczego ludzie to noszą? i dlaczego ja to miałam? Kto mi to założył?
- Na czym Pani zależy w życiu najbardziej? - zapytał, uparcie nie chcąc dać kobiecie jednoznacznej odpowiedzi. Zuzanna zastanowiła się chwilę. Nie chciała tego przyznać przed mężczyzną, ale w końcu zrezygnowała i przyznała szczerze:
- Awans.
- Czy dostała Pani swoje odpowiedzi? - kobieta zamyśliła się i spojrzała ponownie na opaskę.
- Ludzie noszą to, by skupić się na celu? - zgadła.
- Tak. w każdym razie to - powiedział wskazując na trzymaną przeze mnie opaskę - to najgorsze co mogło spotkać ludzkość
- Dlaczego?
- Spójrz na tych ludzi jeszcze raz - zrobiła to, przypatrywała się każdemu z osobna, chłonąc informacje, których nigdy nie dostrzegała. Nigdy nie widziała tylu ludzi. Każdy ze swoją historią. w całym przewijającym się tłumie, nie zobaczyła dwóch takich samych osób. Ale oni jakby tego nie dostrzegali. Byli w tłumie, ale każdy osobno.
- Oni są… smutni - odpowiedziała. Ten fakt uderzył ją najmocniej. Zastanowiła się, to zaczynało mieć sens.
- Ludzie skupiając się na sobie zaczęli traktować się jak przeszkody, a w końcu w ogóle przestali się widzieć - odpowiedział mężczyzna z smutkiem.
- Zamierzała już odejść, ale coś ją powstrzymało. Obok przechodziła gromadka dzieci z przedszkola. Widok, który zobaczyła, sprawił, że zastygła bez ruchu.
- Dlaczego one mają opaski? - zapytała roztrzęsiona.
- To jest coś, co przeraża mnie najbardziej - powiedział, a w jego głosie usłyszała zmartwienie i zmęczenie - Kiedyś ten problem dotykał jedynie dorosłych. w ostatnim czasie, nawet dzieci chętnie zgadzają się na ich założenie. Możesz sobie tylko wyobrazić jaki to cios dla rodziców.
- Gdy dziecko przestaje widzieć rodziców, przestaje ich słuchać - powiedziała, na co mężczyzna potaknął.
- Takie dziecko już od najmłodszych lat, uczy się, że wszystko należy do niego i nie musi nikogo słuchać. w ich głowach koduje się, że świat należy do nich, a cała reszta to jedynie podnóżek dla ich nóg.
- Straszne - odpowiedziała i spojrzała na zegarek - Dziękuję Panu bardzo, za... - zawahała się - za wszystko, ale naprawdę muszę już iść. Mężczyzna kiwnął głową i poszedł w swoją stronę.
w pracy nie mogła się skupić. Po części dlatego, że zaczęła poważnie wątpić w sens tego, co robiła. Wydarzenia z rana wybiły ją z równowagi. Kiedyś, potrafiła bez zastanowienia zajmować się dokumentami i wierzyła w głęboki sens swojego zadania. Teraz, miała wrażenie, jakby to zadanie ją nużyło, a cyferki i literki tworzyły mozaikę. Było jeszcze tyle pytań, na które nie miała odpowiedzi, a ona wypisywała papierki. Z drugiej strony, pierwszy raz musiała pracować wśród ludzi. Nie mogła się do tego przyzwyczaić. Nawet nie wiedziała, że w firmie pracuje tylu ludzi. Teraz miała okazję, by się im przyjrzeć. Tak jak przypuszczała, każdy z nich miał na sobie czarną opaskę. ,,Po co oni się tak elegancko ubierają, skoro i tak nikt ich nie widzi?” - zapytała siebie i spojrzała na swoje ubranie. Przecież znała odpowiedź. Sama należała do tych ludzi. Wyszła z pracy od razu, gdy wybiło jej 8 godzin pracy. Było to dla niej dziwne, ale czuła, że potrzebuje wyjść. Zamierzała jak najszybciej wrócić do domu i przetrawić wszystkie informacje, które dotarły dziś do niej w tak wielkich ilościach. Szła przez miasto, gdy usłyszała płacz. Spojrzała w tamtym kierunku. Na ławce siedziała dziewczyna, obok której, przy jej stopach stała walizka. Wokół niej przechodziły tłumy, ale nikt nie zatrzymał się, by pomóc zapłakanej dziewczynie. Usiadłam obok niej. w tym momencie podszedł do niej ktoś jeszcze. Inny mężczyzna, niż ten, którego widziała dziś rano, stanął naprzeciwko niej i zaczął zakładać jej znaną już czarną opaskę.
- Twoim celem będzie odegranie się na rodzicach - szeptał jej do ucha.
- Chwila! Nie! - krzyknęła - Proszę jej tego nie zakładać!
- Sama tego chce - odpowiedział i wzruszył ramionami.
- Ona nie wie czego chce, ale ja wiem, że odcięcie od ludzi, nic jej nie pomoże.
- Mówi to osoba, która sama nosiła ją przez kilka dobrych lat.
- Zostaw ją - powiedziała stanowczo.
- Bądź pewna, że jeszcze po nią wrócę. Po ciebie zresztą też.
- Ja już sobie nie dam - warknęła i całą swoją uwagę skupiła na dziewczynie.
Była zasmarkana, a jej zaczerwienione oczy wskazywały na długi płacz. Zuzanna nie pytała o nic, po prostu ją przytuliła i zaproponowała, że może u niej przenocować, a dziewczyna się zgodziła.
Zuzia nie potrafiła w to uwierzyć, ale z niewiadomej przyczyny, na jej twarzy zagościł wielki uśmiech. Była szczęśliwa. Czuła, że zrobiła coś dobrego, coś czego nie mogła porównać, nawet z największą radością z awansu. Poszły do metra. Ludzie zachowywali się jak zwierzęta. Wszyscy wparowywali do tunelu, jakby od tego zależało życie. Wśród tego tłumu była starsza Pani, która próbowała zejść po schodach z ciężką torbą. Była popychana i uderzana. ,,Ludzie zaczęli traktować się jak przeszkody” - przypomniały jej się słowa mężczyzny. Zostawiła na chwilę koleżankę i podbiegła do starszej Pani, pomagając jej zejść ze schodów. Starsza kobieta wydawała się bardzo zdziwiona pomocą Zuzanny. Nie mówiła za wiele, ale wzrok wdzięczności, którym obdarzyła Zuzannę, był dla niej więcej wart niż słowa.
Czekając na metro, Zuzia zauważyła pewną zgarbioną Panią, która chodziła po metrze i zbierała śmieci. Ręcznie zbierała papierki, które inni bezmyślnie rzucali na ziemię. Zuzia poczuła, jak ze wstydu jej twarz oblała się rumieńcem. Była wdzięczna, gdy przyjechało metro, bo miała wrażenie, że wyrzuty sumienia zjedzą ją od środka. Jazda metrem była… dziwna. W metrze nie były same, co było zupełnie inne od tego, do czego była przyzwyczajona Zuzanna. Wysiadły na odpowiedniej stacji i zaczęły iść w stronę mieszkania Zuzi. Zdecydowały się jeszcze kupić po drodze parę rzeczy na kolacje. W sklepie było sporo ludzi, ale Zuzia nie zauważyła nikogo bez opaski. Każdy był skupiony na zadaniu: zakupy i zupełnie ignorowali pozostałych. Dziewczyny wybrały produkty i podeszły do lady. Zuzanna pierwszy raz zobaczyła, kto ją obsługuje. A ten widok, na zawsze został jej w pamięci. Kasjerka była bez ręki. Jedną ręką skanowała produkty, wysłuchując pomruków niezadowolonych klientów, o wolnej obsłudze. Gdy przyszła ich kolej, Zuzia wyłożyła artykuły, a te cięższe, podała bezpośrednio do ręki kasjerki. Na końcu spojrzała jej w oczy i szczerze podziękowała, w zamian zauważyła wzruszenie na twarzy dziewczyny. Zapakowały wszystkie rzeczy i poszły do domu Zuzanny.
Kobieta przekręciła kluczyk a na spotkanie wybiegła jej… dziewczynka. Z pokoju wyjrzał również mężczyzna.
- Cześć malutka - powiedziała Zuzanna do małej dziewczynki
Tato, tato! Mama mnie widzi!
Autorka: Agata Policht, lat 16
Ilustracja do opowiadania została wygenerowane prze AI za pomocą: https://designer.microsoft.com/image-creator
Od redakcji:
Dla publikowanych w naszym miesięczniku utworów literackich stosujemy bardziej rygorystyczną licencję Creative Commons: BEZ UTWORÓW ZALEŻNYCH.
Wynika to z konieczności zablokowania możliwości wykorzystania publikowanego utworu w formie plagiatu (co niestety bardzo często się zdarza, szczególnie w internetowych grupach literackich).